1 listopada to szczególna data w kalendarzu. To dzień pamięci o tych, których już z nami nie ma. Wspominamy wtedy wspólne chwile, najlepsze momenty i to, jak ważni byli w naszym życiu. W piłce nożnej jest podobnie. My wszyscy, którzy kochamy ten sport tworzymy jedną wielką rodzinę. Kiedy ktoś z niej odchodzi, świat futbolu zatrzymuje się na chwilę w miejscu. Niestety, w tym roku pożegnaliśmy kilka osób z naszego środowiska. Dziś wspominamy ich, by pamięć o nich zniknęła wraz z ostatnim gwizdkiem
Diogo Jota – 28 lat
To jedna z najbardziej wstrząsających wiadomości w piłkarskim świecie w 2025 roku. Diogo Jota był kluczowym zawodnikiem Liverpoolu, z którym zdobył w tym roku 20. mistrzostwo Anglii. W poprzednim sezonie rozegrał 39 spotkań, zdobył 7 bramek i zaliczył 4 asysty. Nie były to może liczby na miarę najlepszego napastnika ligi, ale jego rola w drużynie była nie do przecenienia. Jota był piłkarzem, który zawsze dawał z siebie wszystko — walczył o każdą piłkę i potrafił odwrócić losy meczu. Portugalczyk słynął z pracowitości i skromności. Nigdy nie szukał rozgłosu, a mimo to zdobył ogromny szacunek wśród kolegów z drużyny. Jego charakter i determinacja sprawiały, że kibice widzieli w nim symbol nowoczesnego piłkarza — zaangażowanego, pokornego i pełnego pasji. Wydawało się, że właśnie wchodzi w najlepszy okres swojej kariery.
Jednak 3 lipca 2025 roku świat futbolu obiegła tragiczna wiadomość. W miejscowości Cernadilla w Hiszpanii doszło do wypadku samochodowego. W wyniku zdarzenia zginął Diogo Jota oraz jego brat André. Wieść o tragedii rozeszła się w błyskawicznym tempie. Kluby, piłkarze i kibice z całego świata składali kondolencje rodzinie Portugalczyka. Kibice Liverpoolu zorganizowali przed swoim stadionem specjalne czuwanie. Setki kibiców przynosiły znicze, kwiaty, szaliki i koszulki z jego nazwiskiem. Anfield rozświetliło morze świateł, a w powietrzu unosiła się cisza i wzruszenie.
Jurgen Klopp, jego dawny trener, powiedział wtedy:
„Diogo był kimś więcej niż piłkarzem. Był dobrym człowiekiem, którego nigdy nie zapomnimy.”
Mimo sukcesów, jakie Liverpool odniósł w tym sezonie, dla kibiców ten rok już na zawsze pozostanie w cieniu tej tragedii. Jota odszedł za wcześnie, ale jego waleczność i uśmiech pozostaną w pamięci wszystkich, którzy kochają futbol.
LE TIFO D’ANFIELD POUR DIOGO JOTA 🇵🇹. 🤩❤️🤍 pic.twitter.com/mg8qm2BfNN
— Actu Foot (@ActuFoot_) August 15, 2025
Leo Beenhakker – 82 lata
Leo Beenhakker to postać wyjątkowa i niezwykle ceniona w polskim futbolu. Holenderski trener prowadził reprezentację Polski w latach 2006–2009. To właśnie pod jego wodzą biało-czerwoni po raz pierwszy awansowali na mistrzostwa Europy. Eliminacje do Euro 2008 do dziś wspominane są jako symbol i mają charakter legenadarnych. Beenhakker był uznanym szkoleniowcem na całym świecie. W swoim dorobku miał takie kluby jak Ajax, Feyenoord czy Real Madryt. Dla Polaków jednak na zawsze pozostał tym, który potrafił uwierzyć w drużynę, gdy inni wątpili.
10 kwietnia 2025 roku dotarła smutna wiadomość o jego śmierci. Miał 82 lata. Oficjalna przyczyna zgonu nie została podana, jednak dla kibiców nie miało to znaczenia. Kibice wspominali go jako człowieka, który zmienił oblicze naszej reprezentacji i zostawił po sobie trwały ślad.

Suleiman Al Obeid – 41 lat
Suleiman Al Obeid pochodził z Palestyny. Choć nigdy nie grał w Europie, był tam uważany za legendę. Kibice nazywali go „Palestyńskim Pelé”. Dla wielu młodych zawodników był idolem i inspiracją. Swoje najlepsze lata spędził w klubie Markaz Khadamat Al-Shatea oraz w reprezentacji Palestyny, w której rozegrał 24 mecze. Nie szukał rozgłosu. Grał z pasją i dla ludzi.
Zginął tragicznie podczas bombardowania Strefy Gazy przez Izrael. Prawdopodobnie stało się to w chwili, gdy czekał na pomoc humanitarną. Jego śmierć poruszyła społeczność sportową. Do wydarzenia odniósł się nawet Mohamed Salah, który oddał mu hołd. Dla Palestyny Suleiman pozostanie symbolem odwagi i miłości do futbolu.
Aleksander Biegański – 24 lata
Na początku tego roku w polskiej piłce również mieliśmy bardzo przykrą w odbiorze informacje. Kotwica Kołobrzeg na swoich mediach społecznościowych poinformowała o nagłej śmierci swojego piłkarza Aleksandra Biegańskiego. Powodem śmierci było zakażenie się malarią do którego doszło podczas jego pobytu na Zanzibarze. Sprawa jego śmierci pojawiła się między innymi w dokumencie „Uwaga!” TVN, który zarzuca lekarzom ze szpitala brak szybkiej reakcji co miało mieć kluczowy wpływ na dalszy rozwój wciąż pogarszającego się stanu zdrowia piłkarza. Brat Jan Biegańskiego miał w chwili śmierci 24 lata.
Billy Vigar – 21 lat
Billy Vigar był młodym angielskim napastnikiem, który w przeszłości grał w młodzieżowych drużynach Arsenalu. W 2025 roku występował w Isthmian Premier Division – siódmej lidze w Anglii. Podczas jednego z meczów doszło do tragedii. Po niefortunnym upadku uderzył głową o twardą betonową nawierzchnię. Na boisku natychmiast pojawił się ambulans, a chwilę później helikopter ratunkowy. Mecz został przerwany.
W szpitalu lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej i przeprowadzili operację. Niestety, obrażenia okazały się zbyt poważne. Pomimo wysiłków medyków Billy zmarł kilka dni później. Jego śmierć przypomniała, jak kruche potrafi być życie, nawet w sporcie pełnym młodości i marzeń.
Pamiętamy
Każda z tych historii pokazuje, że futbol to coś więcej niż tylko wyniki i trofea. To ludzie, ich emocje i wspomnienia, które zostają na zawsze. Dziś, w Dzień Wszystkich Świętych, zatrzymajmy się na chwilę. Pomyślmy o tych, którzy już nie zagrają, ale na zawsze pozostaną częścią naszej piłkarskiej rodziny.
Niech spoczywają w pokoju.